Rozpoczyna
się nasza gra.
Przykładam
do ramienia instrument, smętny dźwięk, jaki z niego ucieka, nie
współgra z żarem w mojej duszy. Jęk moich skrzypiec wywołuje u
Ciebie uśmiech, splatasz ręce na mikrofonie.
Jak
długo będziemy dziś grać?
Teraz
już muszę wziąć do ręki gitarę. Dalsze zawodzenie skrzypiec
słyszymy oboje, puszczane jest z głośników, by nie zniszczyć
nastroju. Do tego dochodzi dźwięk mojej gitary, tak bardzo inny. Z
znaczącym uśmieszkiem na twarzy głaszczesz swój mikrofon,
rzucając mi spojrzenie.
Azawaraisugita
sei de, sono kikyuu ya kachi wa nukeochi
tonari de nemuru,
danzetsu wa gukou
sou
kuzureteku joukei no imi wo, kuchiteku imi wo
Nachylasz
się nad moją nieprzytomną twarzą, Twój gorący oddech głaszcze
moje powieki. Nie kłopotasz się tym, że śpię. Wyrywasz mnie z
marzeń sennych głębokim głosem, a gdy tylko przytomnieję, Ty już
leżysz na mnie wygodnie i bawisz się moją koszulą. Chwila moment
i już jej nie mam. Jak Ty sprawiasz, że ubrania znikają tak
prędko?
Twój
głęboki głos jest smutny, ale tylko na potrzeby piosenki.
Zasłuchany w Twój wokal, niemal zapominam o grze. W tym momencie
gram na akustyku, w pierwszych słowach piosenki. Rozbawiony pytasz
mnie wzrokiem, co się dzieje. Nie przejmujesz się zbytnio moją
wpadką, jak zawsze beztroski. Zastanawia mnie, dlaczego kręcisz się
tak daleko ode mnie, tuż przy Urusze. Czy nie powinieneś być tu, przy mnie?
Zbyt daleko ode mnie jesteś... Nigdy tak nie było... Co się
dzieje? Smutny dźwięk znów rozbrzmiewa przy naszych instrumentach,
ale tym razem również odbija się we mnie.
Muragaru
karasu no moto he
nakiyamu
made zero ni touhi suru kazu wa ou
ibitsu ni magaru arubeki sugata
wanuiawaseru hodo fukaku tokeru
Całujesz
mnie zachłannie, nie dając mi możliwości, chociażby przywitania
się. Nie protestuję,w końcu Twoim pieszczotom niełatwo odmówić.
Gorąco bijące od Twojego ciała rozpala moje myśli, a przecież i
tak znam już dalszy scenariusz. Jesteś niesamowicie przewidywalny,
gdy wręcz rozkazujesz moim dłoniom zdarcie z Ciebie Twoich ubrań.
Z chęcią to robię, gdy Ty odwdzięczasz mi się tym samym.
Przylegasz do mnie, gdy obaj już jesteśmy obnażeni. Nie sposób
wymusić na Tobie wypowiedzenia chociaż jednego słowa. Moje
pocałunki błądzą po Twoim ciele, gdy przekręcamy się i tym
razem to ja wiszę nad Tobą. Całuję cię po twarzy, szyi,
obojczykach, ramionach. Pieszczę Twój tors i brzuch, gdy Ty
wzdychasz z przyjemności.
Obserwuję,
jak szepczesz coś na ucho drugiemu gitarzyście, a potem oboje się
śmiejecie. Marszczę brwi, zastanawiając się nad tym. Przelotnie
zerkasz na mnie, a potem wędrujesz nieco bliżej, ale wciąż
daleko. Kai jest zaskoczony, gdy wdrapujesz się na podest, gdzie
stoi jego perkusja. Zostajesz tam tylko chwilę, bo potem ruszasz do
Reity, do niego również coś mówisz, a dalej jestem ja. Do mnie
tylko się uśmiechasz, unosząc mikrofon do ust, by zaśpiewać
następne wersy piosenki. Coś się dzieje, coś jest nie tak...
Doukou
ni ukaberu genjitsu wa kara mahi shita kokoro no sei ka?
Chcę
oderwać się od Ciebie, i nawet mi się udaje. Spoglądasz na mnie
rozpalonym wzrokiem, wręcz zirytowanym, zniecierpliwionym, że
przerwałem tak ważne zajęcie. Obejmuję Cię ramionami i
przytulam, szepcząc:
-
Kocham cię...
-
Mmhmm... - mruczysz, sięgając dalej po moje pocałunki.
Chciałbym
od Ciebie usłyszeć to samo. Czy tak trudno jest mówić o swoich
uczuciach? Naprawdę? Setki razy wyrażałeś je w piosenkach,
których słuchają tysiące, a teraz ciężko Ci powiedzieć
"kocham" do osoby, którą kochasz? Czy może uczucia są
dla Ciebie nieistotne? Nie, nie wierzę w to. Ale miło by było
cokolwiek usłyszeć. Tak długo Cię nie było, tęskniłem przez te
dni, a teraz nie mogę usłyszeć Twojego cudownego głosu? Nie
nalegam już, przecież Cię znam. Gładzisz ręką moją męskość,
uśmiechając się pod nosem. Całuję Cię jeszcze raz, prosto w
usta. Przedłuża się to w długi, namiętny pocałunek, podczas gdy
Twoja dłoń nadal bawi się moją erekcją.
Wreszcie
zaczynam grać na elektryku, więc mogę do Ciebie podejść i
zapytać, co się dzieje. Nie ma tego w planie, ale zbytnio się tym
nie przejmuję. Odchodzę z swojego miejsca, mijam basistę i
podchodzę do Ciebie. Stoisz na środku sceny, czekając na
odpowiedni moment, by śpiewać następne linijki tekstu. Trzymasz w
dłoniach mikrofon, już bez stojaka. Przechodząc obok Ciebie,
wołam:
-
Wszystko w porządku?
I
niemal na pięcie odwracam się, by usłyszeć Twoją odpowiedź.
Jednak Ty kręcisz głową, ponownie się do mnie uśmiechając, co
zaczyna robić się podejrzane. Nie wiem, jak mam to odebrać, ale ty
już śpiewasz dalej, więc lepiej, żebym wrócił na miejsce,
ponieważ i tak już Kai i menadżer będą źli, że łamię
harmonogram. Reita patrzy na mnie zdziwiony, gdy z ponurą miną
przechodzę obok niego. Ignoruję go, niech gra i nie wtyka opaski w
nie swoje sprawy. Nagle czuję, że to wszystko wina Uruhy. To do
niego pierw podszedłeś, to jemu coś szeptałeś, więc to przez
niego! Rzucam mu wściekłe spojrzenie, ale tego nie widzi. Pochyla
się i krzyczy coś do fanów.
Sora
ga togire hikari ga chi ni ochiru
nageku
koe wo ayasu akago no yume
nuritsubushisugite tadareteku uso
chou
no hane de rakka suru ga
kunou no ura de oborete iru ai
Przestajesz
mnie całować, rzucasz mi spojrzenie, w którym widzę kolejną
dawkę irytacji.
-
Eh... Też cię kocham - wyznajesz niskim, chropowatym głosem.
Ogarnia
mnie całe moje uczucie, które do Ciebie żywię. Teraz sam złączam
nasze usta w pocałunkach i pozwalam Ci się ponownie przekręcić.
Już nie czuję niepokoju z powodu Twojego milczenia, czy tej dziwnej
irytacji w Twoich ciemnych, pięknych oczach. Ufam Ci i wierzę, że
między nami nie ma miejsca na kłamstwo. Chcę jeszcze smakować
Twoich ust, jednak Ty nie pozwalasz na to. Wciąż bez słowa
opierasz dłonie na moich ramionach i nabijasz się na mojego penisa,
jęcząc z zadowoleniem. Głaszczę Cię po plecach, pozwalając, byś
sam na razie kontrolował nasze tempo. Jeszcze raz powtarzam, że Cię
kocham, jednak teraz Ty nie reagujesz, przymykając oczy z rozkoszy.
Dlaczego? Nie interesuje Cię to, że Cię kocham? Obawy powracają,
nawet w takim momencie. Niecierpliwość w Twoich oczach może być
znakiem, że Tobie tak naprawdę nie zależy na naszym uczuciu, tylko
na przyjemności fizycznej. Czy tak naprawdę jest? Zawsze Ci
wierzyłem w stu procentach...Czy mógłbyś mnie wykorzystać?
Gram
kolejne takty, myśląc nad tym, czemu nie chcesz podejść do mnie.
Co jest z Tobą? Mam Cię zaprosić, czy jak? Znowu odchodzę od
wyznaczonego mi miejsca, próbując podejść do Ciebie bliżej,
jednak ty ponownie uciekasz do drugiego gitarzysty, zaczepiając ręką
jego ramię i okrążając go. Śmieje się, odchylając głowę i
patrząc prosto na mnie, jakby wiedział, że mi nie pasuje to, że
tak blisko niego jesteś. Jakby miał z tego satysfakcję. Zgrzytam
zębami i wracam z powrotem, zataczając kolejne dziwne kółko.
Reita patrzy na mnie z niepokojem, lecz moja mina musi odstraszać,
bo nie odzywa się słowem. Odwracam wzrok od Takashimy, nie chcę
widzieć tego jego triumfującego wzroku, nad czymkolwiek miałby on
triumfować. Wkurza mnie, i tyle. Po koncercie koniecznie muszę
powiedzieć mu, co o nim myślę, chociaż te wszystkie negatywne
uczucia pojawiły się tak nagle.
Nakigara
ni te wo nobasu boukansha
haitsukubaru asu wo warau rouba
douka
ore no mama de
Nadal
myślę o tym, jak mnie zacząłeś traktować. To nie pierwszy raz,
gdy budzisz mnie w środku nocy, bo masz ochotę. Jakoś wcześniej
nie sprawiało mi to kłopotu, wręcz się tym cieszyłem. A teraz,
gdy Twoje rozgrzane ciało tak dokładnie przylega do mojego, mnie
nachodzą wątpliwości. Wzdychasz z rozkoszą, unosząc się i
opadając na mojej męskości, podczas gdy ja błądzę dłońmi po
Twoich nogach. Teraz nawet na mnie nie patrzysz, tylko unosisz wzrok
gdzieś w sufit. Jak pochylasz głowę w dół, to też unikasz
mojego spojrzenia. Powtarzam znowu, że Cię kocham, jednak nie robi
Ci to żadnej różnicy, jakbyś tego nie słyszał. Czy Tobie może
zależeć tylko na seksie? Innym Cię znałem. Co się w Tobie
zmieniło, tak nagle, niespodziewanie? A może to ja byłem
zaślepiony?
Kończysz
kolejną zwrotkę, wracając na środek sceny. Odchylam się z
gitarą, przyciskając długo jedną strunę. Nagle zjawiasz się
koło mnie, nie wiem skąd, ani jak. Prostuję się błyskawicznie i
przyglądam Ci się. Mimo smutnego charakteru utworu, który
śpiewasz, jesteś wyjątkowo rozbawiony.
-
Zazdrosny? - pytasz cichaczem, mamy minimalną chwilę na rozmowę,
bo zaraz będziesz musiał śpiewać dalej.
-
Nawet bardzo - przyznaję z lekkim wyrzutem, mając nadzieję, że
mnie przeprosisz. Tylko się śmiejesz.
-
I słusznie! - wołasz, okręcając się, by zaśpiewać kolejne
wersy. Pozostawiasz mnie tak z jeszcze większą ilością pytań w
głowie.
Atari
wo umetsukusu atenaki itami
me wo toji tomosu uta ni kizu nado
iyasenu
Chyba
jednak to moja wina. Ślepo wierzę Ci w każde słowo, a Ty pewnie
masz to gdzieś. Po chwili dochodzisz z zadowolonym westchnieniem i
schodzisz ze mnie. Zamykam oczy i czuję, jak kładziesz się obok.
Nagle znika cała magia, która zawsze wiązała się z Twoimi
powrotami.
-
Kochasz mnie? - pytam drżącym głosem, modląc się o odpowiedź.
-
Daj spać - mamroczesz niewyraźnie. - Zmęczony jestem.
Tymi
czterema słowami ranisz dogłębnie moje serce. Jak mogłem w Ciebie
wierzyć, Tobie ufać? Zapewne świetnie się bawisz, tak mnie
wykorzystując. Ciekawe, czy masz kogoś poza mną? Czy jesteś
nieczuły tak w ogóle, czy tylko dla mnie? Ale przecież kiedyś nie
raz oświadczałeś, że mnie kochasz, nie stanowiło to dla Ciebie
żadnej trudności... Ściska mnie w żołądku, gdy uświadamiam
sobie, jakie to wszystko jest beznadziejne. Nie mogę być z Tobą,
jeśli Ty liczysz tylko na seks.
Nie
mogę być z Tobą, jeśli jestem tylko zabawką. Ale nie mogę od
Ciebie odejść, nawet jeśli jestem tylko zabawką. Przecież nic
innego dla mnie się nie liczy, nic poza Tobą. Poza tym kłamliwym,
samolubnym dupkiem, wykorzystującym mnie jak najgorszą szmatę. Nic
się poza nim nie liczy. A gdy patrzę, jak zasypiasz, coś w środku
mnie nie może opanować płaczu. Nawet to, że jeszcze w jakiś
sposób Cię mam, nie łagodzi mojego bólu.
Twój
głos nieco drży, gdy przeciągasz głoskę. Wpatruję się w Twoje
plecy, nie rozumiejąc ani trochę Twojego zachowania. O co Ci
chodziło? Czyżbyś mi sugerował, że nie jesteś mi wierny? Czy
tylko mnie sprawdzasz, jak bardzo Ci ufam? Mętlik w mojej głowie
powodował, że nie nadążałem za melodią. Uruha patrzył na mnie
z drugiego końca sceny nieco prześmiewczo, jakbym był zacofany w
rozwoju lub pominął coś ważnego. Posłałem mu pytające
spojrzenie, ale tylko odchylił głowę do tyłu, śmiejąc się.
Wszyscy się dziś ze mnie naśmiewają... Czego nie rozumiem? Co mi
umyka? Odrywam na sekundę dłonie od instrumentu i wsłuchuję się
w muzykę. Przykładam palce z powrotem, tym razem już wiedząc, w
którym dokładnie momencie piosenki jesteśmy.
Kabe
ichimen ni sakidashita owari daremo ga boukyaku wo negau
tabi
soushitsu ni yakareta ore no uta wa honogurai kyomu no soko
de oboreteru
Ty
już zasnąłeś, nie przejmując się mną. Właściwie, to nigdy
nie miałeś większych zmartwień niż Twój wygląd i ubiór.
Jestem ciekaw, co porabiasz w noce, gdy nie ma Ciebie w domu. Patrzę
na Twoje zamknięte oczy i zastanawiam się, ile razy kłamały.
Mógłbym o to wszystko zapytać, ale skąd mam wiedzieć, że wtedy
też nie skłamiesz? Komu mam ufać?
Kulę
się w sobie. Chciałbym odejść.
Nie
mogę odejść.
Chciałbym
zranić Cię tak, jak Ty mnie.
Nie
potrafię ranić osoby, którą kocham nad życie.
Jak
mogę znaleźć ulgę?
Chciałbym
zniknąć.
Czy
wtedy poczułbyś chociaż żal? Mógłbym to zrobić, tylko po to,
żeby sprawdzić, jak zareagujesz. Nie, w Twoim idealnym świecie
skupionym na Tobie nie ma szczerych emocji... Jeśli już,
cierpiałbyś tylko na pokaz...
Człowiek
mądrzeje na starość. Wstaję z łóżka, nakrywając Ciebie
jeszcze kołdrą. Nie marznij, kochany.
Wyśpiewujesz
ostatnie słowa z lekkim przymusem. Nagle zjawia się przy Tobie
Uruha. Ni stąd, ni zowąd obejmujesz go jedną dłonią w pasie, a
po chwili szybko całujesz w policzek. Patrzę na to osłupiały,
podobnie jak lider i basista. Z całą pewnością nie było tego w
planach, zresztą Kai specjalnie "zarządza" fanservice'ami
tak, by zbyt wiele nie wymagać od Ciebie (ani mnie), skoro jesteś w
związku. Podczas gdy gitarzysta prowadzący wraca na swoje miejsce z
szerokim uśmiechem zakrzykując coś do fanek, Ty po raz ostatni
unosisz mikrofon do ust, patrząc na mnie kątem oka, z perfidnym
wyrazem twarzy.
Lalalala...
Wychodzę
na balkon, odsuwając szklane drzwi. Chłodna noc uderza mnie
miejskim powietrzem w twarz. Opieram się o barierkę, zerkając w
dół. Nawet w nocy ulica jest ruchliwa, samochody przemykają przez
półśpiące miasto. Zawrotna wysokość jest przerażająca.
Przysuwam sobie krzesło do barierki i wspinam się na nią. Trzymam
się tylko cienkiego słupka na rogu balkonu, chwiejąc się.
Twoje
zawodzenie jest ponure i równie ponury jest mój nastrój. Jak,
przez kilka minut można tak zamieszać mi w głowie i sercu? Tylko
Ty tak potrafisz, tylko Ty jesteś na tyle wyrachowany, by wprowadzać
w dezorientację tak bliską Ci osobę. Ostatnie już nuty wygrywam w
pośpiechu, a z playbacku słyszę dźwięk własnych skrzypiec.
Powoli dźwięki gitar są ściszane, aż w końcu milkną,
zostawiając tylko Twój głos, skrzypce, perkusję i bas. Opuszczam
ręce, czekając na koniec piosenki.
Lalalala...
Oglądam
się za siebie, patrząc przez szybę na Ciebie, śpiącego w naszym
łóżku. Był to widok nieczęsty, tak często przecież nie ma
Ciebie w domu. Teraz zapewne nie będziesz tu przychodził wcale.
W
końcu i Kai, i Reita przestają grać, pozostawiając Ciebie samego
z zakończeniem. Jeszcze cichutko przygrywają skrzypce. W końcu
światła przygasają, a Ty wydajesz z siebie ostatni dźwięk,
opuszczając głowę.
Lalalala...
Zagryzam
wargi i gdy już obracam się przodem do pustki, coś mnie
zatrzymuje. Spuszczam nisko głowę i cofam się. Schodzę.
Już
miała się skończyć nasza gra.
Krótko
mieliśmy grać.
Jednak
to Ty dyktujesz zasady tej gry.
To
Ty jesteś moim władcą, a ja poddanym bez woli.
Nie
mogę zrobić nic bez Twojej zgody.
Nawet
jednego, głupiego kroku w pustkę.
Moim
marzeniem jest kiedyś wreszcie Ciebie znienawidzić.
Odkładasz
mikrofon gdzieś na podłogę i kierujesz się do zejścia z sceny.
Ściągam z siebie gitarę i podaję facetowi z personelu. Obracam
się dokładnie w momencie, kiedy do mnie dochodzisz - jesteśmy już
poza zasięgiem wzroku fanów.
-
Przepraszam, tylko się droczyłem. Kocham cię - mówisz,
przytulając się. Całe napięcie ze mnie znika. - I nigdy nie
przestanę.
Lalalala...
Znów
rozpoczyna się nasza gra...