piątek, 3 stycznia 2014

MORIES - Co, kto, z kim, gdzie i czy się zabezpieczają.

Fabuła

W wielkim Bostonie ciężko jest wybić się ponad przeciętną i zdobyć uwagę społeczeństwa. Jakoś jednak udaje się to zespołowi MORIES, który jest prawdziwą zbieraniną dziwadeł. A może to jest właśnie powód, dla którego bostońscy nastolatkowie słuchają lokalnego zespołu. Powodem może być też egzotyka muzyki granej przez ową zgraję. Ponieważ nurt przewodni wyznaczyła wokalistka zespołu, jedyna Azjatka w grupie, osobnicy ci grywają coś zbliżonego do j-rocka. Jak na razie specjalizują się w grywaniu coverów, jednak mają kilka swoich kawałków i nawet jeden krążek na koncie. Zespół gra już trzy lata, więc to jest spory sukces, zważywszy na to, że wszyscy jego członkowie są po raz pierwszy w jakimkolwiek ugrupowaniu muzycznym. Wszyscy są przekonani, że w tak młodym wieku coraz większy sukces z całą pewnością sprawia, że Nix, Nick, Umi i Tresh są najszczęśliwsi na świecie, i na początku faktycznie tak było. Z czasem jednak zaczynają borykać się z najróżniejszymi problemami...

Bohaterowie



Pseudo: Nix
Imię: Alexandra
Nazwisko: Dathword
Wiek: 19 lat 
Urodziny: 13 lipca
Wzrost: 167 cm
Pozycja w zespole: Lider, basista, wokalista, tekściarz, kompozytor
Związek: Matt
Instrumenty: Bas 4-strunowy, gitara akustyczna, gitara elektryczna, perkusja
Dodatkowe: Narracja

Pseudo: Nick
Imię: Nicole
Nazwisko: Stark
Wiek: 20 lat
Urodziny: 20 grudnia
Wzrost: 175 cm
Pozycja w zespole: Gitarzysta elektryczny, kompozytor
Instrumenty: Gitara elektryczna, gitara akustyczna, gitara basowa, saksofon
Związek: Kay

Pseudo: Tresh
Imię: Theodore
Nazwisko:  Drilane
Wiek: 18 lat
Urodziny: 7 lutego
Wzrost: 163 cm
Pozycja w zespole: Perkusista
Instrumenty: Perkusja, harmonijka, flet, skrzypce
Związek: Nie

Pseudo: Umi
Imię: Sumiko
Nazwisko: Azazawa
Wiek: 17 lat
Urodziny: 2 lutego
Wzrost: 160 cm
Pozycja w zespole: Wokalista, gitarzysta akustyczny, tekściarz, kompozytor
Instrumenty: Gitara akustyczna, gitara elektryczna, pianino/keyboard, skrzypce
Związek: Nie

Imię: Matt
Nazwisko: Doyle
Wiek: 21 lat
Urodziny: 15 maja
Wzrost: 178 cm
Związek: Nix

Pseudo: Kay
Imię: Kayla
Nazwisko: Finnigan
Wiek: 20 lat
Urodziny: 17 listopada
Wzrost: 176 cm
Pozycja w zespole: Stylistka
Związek: Nick

sobota, 23 listopada 2013

My ruler



Rozpoczyna się nasza gra.


          Przykładam do ramienia instrument, smętny dźwięk, jaki z niego ucieka, nie współgra z żarem w mojej duszy. Jęk moich skrzypiec wywołuje u Ciebie uśmiech, splatasz ręce na mikrofonie.

Jak długo będziemy dziś grać?

          Teraz już muszę wziąć do ręki gitarę. Dalsze zawodzenie skrzypiec słyszymy oboje, puszczane jest z głośników, by nie zniszczyć nastroju. Do tego dochodzi dźwięk mojej gitary, tak bardzo inny. Z znaczącym uśmieszkiem na twarzy głaszczesz swój mikrofon, rzucając mi spojrzenie.

Azawaraisugita sei de, sono kikyuu ya kachi wa nukeochi
tonari de nemuru, danzetsu wa gukou
sou kuzureteku joukei no imi wo, kuchiteku imi wo

Nachylasz się nad moją nieprzytomną twarzą, Twój gorący oddech głaszcze moje powieki. Nie kłopotasz się tym, że śpię. Wyrywasz mnie z marzeń sennych głębokim głosem, a gdy tylko przytomnieję, Ty już leżysz na mnie wygodnie i bawisz się moją koszulą. Chwila moment i już jej nie mam. Jak Ty sprawiasz, że ubrania znikają tak prędko?

           Twój głęboki głos jest smutny, ale tylko na potrzeby piosenki. Zasłuchany w Twój wokal, niemal zapominam o grze. W tym momencie gram na akustyku, w pierwszych słowach piosenki. Rozbawiony pytasz mnie wzrokiem, co się dzieje. Nie przejmujesz się zbytnio moją wpadką, jak zawsze beztroski. Zastanawia mnie, dlaczego kręcisz się tak daleko ode mnie, tuż przy Urusze. Czy nie powinieneś być tu, przy mnie? Zbyt daleko ode mnie jesteś... Nigdy tak nie było... Co się dzieje? Smutny dźwięk znów rozbrzmiewa przy naszych instrumentach, ale tym razem również odbija się we mnie.

Muragaru karasu no moto he
nakiyamu made zero ni touhi suru kazu wa ou
ibitsu ni magaru arubeki sugata wanuiawaseru hodo fukaku tokeru

Całujesz mnie zachłannie, nie dając mi możliwości, chociażby przywitania się. Nie protestuję,w końcu Twoim pieszczotom niełatwo odmówić. Gorąco bijące od Twojego ciała rozpala moje myśli, a przecież i tak znam już dalszy scenariusz. Jesteś niesamowicie przewidywalny, gdy wręcz rozkazujesz moim dłoniom zdarcie z Ciebie Twoich ubrań. Z chęcią to robię, gdy Ty odwdzięczasz mi się tym samym. Przylegasz do mnie, gdy obaj już jesteśmy obnażeni. Nie sposób wymusić na Tobie wypowiedzenia chociaż jednego słowa. Moje pocałunki błądzą po Twoim ciele, gdy przekręcamy się i tym razem to ja wiszę nad Tobą. Całuję cię po twarzy, szyi, obojczykach, ramionach. Pieszczę Twój tors i brzuch, gdy Ty wzdychasz z przyjemności.

           Obserwuję, jak szepczesz coś na ucho drugiemu gitarzyście, a potem oboje się śmiejecie. Marszczę brwi, zastanawiając się nad tym. Przelotnie zerkasz na mnie, a potem wędrujesz nieco bliżej, ale wciąż daleko. Kai jest zaskoczony, gdy wdrapujesz się na podest, gdzie stoi jego perkusja. Zostajesz tam tylko chwilę, bo potem ruszasz do Reity, do niego również coś mówisz, a dalej jestem ja. Do mnie tylko się uśmiechasz, unosząc mikrofon do ust, by zaśpiewać następne wersy piosenki. Coś się dzieje, coś jest nie tak...

Doukou ni ukaberu genjitsu wa kara mahi shita kokoro no sei ka?

Chcę oderwać się od Ciebie, i nawet mi się udaje. Spoglądasz na mnie rozpalonym wzrokiem, wręcz zirytowanym, zniecierpliwionym, że przerwałem tak ważne zajęcie. Obejmuję Cię ramionami i przytulam, szepcząc:
- Kocham cię...
- Mmhmm... - mruczysz, sięgając dalej po moje pocałunki.
Chciałbym od Ciebie usłyszeć to samo. Czy tak trudno jest mówić o swoich uczuciach? Naprawdę? Setki razy wyrażałeś je w piosenkach, których słuchają tysiące, a teraz ciężko Ci powiedzieć "kocham" do osoby, którą kochasz? Czy może uczucia są dla Ciebie nieistotne? Nie, nie wierzę w to. Ale miło by było cokolwiek usłyszeć. Tak długo Cię nie było, tęskniłem przez te dni, a teraz nie mogę usłyszeć Twojego cudownego głosu? Nie nalegam już, przecież Cię znam. Gładzisz ręką moją męskość, uśmiechając się pod nosem. Całuję Cię jeszcze raz, prosto w usta. Przedłuża się to w długi, namiętny pocałunek, podczas gdy Twoja dłoń nadal bawi się moją erekcją.
          
           Wreszcie zaczynam grać na elektryku, więc mogę do Ciebie podejść i zapytać, co się dzieje. Nie ma tego w planie, ale zbytnio się tym nie przejmuję. Odchodzę z swojego miejsca, mijam basistę i podchodzę do Ciebie. Stoisz na środku sceny, czekając na odpowiedni moment, by śpiewać następne linijki tekstu. Trzymasz w dłoniach mikrofon, już bez stojaka. Przechodząc obok Ciebie, wołam:

- Wszystko w porządku?

           I niemal na pięcie odwracam się, by usłyszeć Twoją odpowiedź. Jednak Ty kręcisz głową, ponownie się do mnie uśmiechając, co zaczyna robić się podejrzane. Nie wiem, jak mam to odebrać, ale ty już śpiewasz dalej, więc lepiej, żebym wrócił na miejsce, ponieważ i tak już Kai i menadżer będą źli, że łamię harmonogram. Reita patrzy na mnie zdziwiony, gdy z ponurą miną przechodzę obok niego. Ignoruję go, niech gra i nie wtyka opaski w nie swoje sprawy. Nagle czuję, że to wszystko wina Uruhy. To do niego pierw podszedłeś, to jemu coś szeptałeś, więc to przez niego! Rzucam mu wściekłe spojrzenie, ale tego nie widzi. Pochyla się i krzyczy coś do fanów.

Sora ga togire hikari ga chi ni ochiru
nageku koe wo ayasu akago no yume
nuritsubushisugite tadareteku uso
chou no hane de rakka suru ga
kunou no ura de oborete iru ai

Przestajesz mnie całować, rzucasz mi spojrzenie, w którym widzę kolejną dawkę irytacji.
- Eh... Też cię kocham - wyznajesz niskim, chropowatym głosem.
Ogarnia mnie całe moje uczucie, które do Ciebie żywię. Teraz sam złączam nasze usta w pocałunkach i pozwalam Ci się ponownie przekręcić. Już nie czuję niepokoju z powodu Twojego milczenia, czy tej dziwnej irytacji w Twoich ciemnych, pięknych oczach. Ufam Ci i wierzę, że między nami nie ma miejsca na kłamstwo. Chcę jeszcze smakować Twoich ust, jednak Ty nie pozwalasz na to. Wciąż bez słowa opierasz dłonie na moich ramionach i nabijasz się na mojego penisa, jęcząc z zadowoleniem. Głaszczę Cię po plecach, pozwalając, byś sam na razie kontrolował nasze tempo. Jeszcze raz powtarzam, że Cię kocham, jednak teraz Ty nie reagujesz, przymykając oczy z rozkoszy. Dlaczego? Nie interesuje Cię to, że Cię kocham? Obawy powracają, nawet w takim momencie. Niecierpliwość w Twoich oczach może być znakiem, że Tobie tak naprawdę nie zależy na naszym uczuciu, tylko na przyjemności fizycznej. Czy tak naprawdę jest? Zawsze Ci wierzyłem w stu procentach...Czy mógłbyś mnie wykorzystać?

           Gram kolejne takty, myśląc nad tym, czemu nie chcesz podejść do mnie. Co jest z Tobą? Mam Cię zaprosić, czy jak? Znowu odchodzę od wyznaczonego mi miejsca, próbując podejść do Ciebie bliżej, jednak ty ponownie uciekasz do drugiego gitarzysty, zaczepiając ręką jego ramię i okrążając go. Śmieje się, odchylając głowę i patrząc prosto na mnie, jakby wiedział, że mi nie pasuje to, że tak blisko niego jesteś. Jakby miał z tego satysfakcję. Zgrzytam zębami i wracam z powrotem, zataczając kolejne dziwne kółko. Reita patrzy na mnie z niepokojem, lecz moja mina musi odstraszać, bo nie odzywa się słowem. Odwracam wzrok od Takashimy, nie chcę widzieć tego jego triumfującego wzroku, nad czymkolwiek miałby on triumfować. Wkurza mnie, i tyle. Po koncercie koniecznie muszę powiedzieć mu, co o nim myślę, chociaż te wszystkie negatywne uczucia pojawiły się tak nagle.

Nakigara ni te wo nobasu boukansha
haitsukubaru asu wo warau rouba
douka ore no mama de

Nadal myślę o tym, jak mnie zacząłeś traktować. To nie pierwszy raz, gdy budzisz mnie w środku nocy, bo masz ochotę. Jakoś wcześniej nie sprawiało mi to kłopotu, wręcz się tym cieszyłem. A teraz, gdy Twoje rozgrzane ciało tak dokładnie przylega do mojego, mnie nachodzą wątpliwości. Wzdychasz z rozkoszą, unosząc się i opadając na mojej męskości, podczas gdy ja błądzę dłońmi po Twoich nogach. Teraz nawet na mnie nie patrzysz, tylko unosisz wzrok gdzieś w sufit. Jak pochylasz głowę w dół, to też unikasz mojego spojrzenia. Powtarzam znowu, że Cię kocham, jednak nie robi Ci to żadnej różnicy, jakbyś tego nie słyszał. Czy Tobie może zależeć tylko na seksie? Innym Cię znałem. Co się w Tobie zmieniło, tak nagle, niespodziewanie? A może to ja byłem zaślepiony?

           Kończysz kolejną zwrotkę, wracając na środek sceny. Odchylam się z gitarą, przyciskając długo jedną strunę. Nagle zjawiasz się koło mnie, nie wiem skąd, ani jak. Prostuję się błyskawicznie i przyglądam Ci się. Mimo smutnego charakteru utworu, który śpiewasz, jesteś wyjątkowo rozbawiony.

- Zazdrosny? - pytasz cichaczem, mamy minimalną chwilę na rozmowę, bo zaraz będziesz musiał śpiewać dalej.
- Nawet bardzo - przyznaję z lekkim wyrzutem, mając nadzieję, że mnie przeprosisz. Tylko się śmiejesz.
- I słusznie! - wołasz, okręcając się, by zaśpiewać kolejne wersy. Pozostawiasz mnie tak z jeszcze większą ilością pytań w głowie.

Atari wo umetsukusu atenaki itami
me wo toji tomosu uta ni kizu nado iyasenu

Chyba jednak to moja wina. Ślepo wierzę Ci w każde słowo, a Ty pewnie masz to gdzieś. Po chwili dochodzisz z zadowolonym westchnieniem i schodzisz ze mnie. Zamykam oczy i czuję, jak kładziesz się obok. Nagle znika cała magia, która zawsze wiązała się z Twoimi powrotami.
- Kochasz mnie? - pytam drżącym głosem, modląc się o odpowiedź.
- Daj spać - mamroczesz niewyraźnie. - Zmęczony jestem.
Tymi czterema słowami ranisz dogłębnie moje serce. Jak mogłem w Ciebie wierzyć, Tobie ufać? Zapewne świetnie się bawisz, tak mnie wykorzystując. Ciekawe, czy masz kogoś poza mną? Czy jesteś nieczuły tak w ogóle, czy tylko dla mnie? Ale przecież kiedyś nie raz oświadczałeś, że mnie kochasz, nie stanowiło to dla Ciebie żadnej trudności... Ściska mnie w żołądku, gdy uświadamiam sobie, jakie to wszystko jest beznadziejne. Nie mogę być z Tobą, jeśli Ty liczysz tylko na seks.
Nie mogę być z Tobą, jeśli jestem tylko zabawką. Ale nie mogę od Ciebie odejść, nawet jeśli jestem tylko zabawką. Przecież nic innego dla mnie się nie liczy, nic poza Tobą. Poza tym kłamliwym, samolubnym dupkiem, wykorzystującym mnie jak najgorszą szmatę. Nic się poza nim nie liczy. A gdy patrzę, jak zasypiasz, coś w środku mnie nie może opanować płaczu. Nawet to, że jeszcze w jakiś sposób Cię mam, nie łagodzi mojego bólu.

           Twój głos nieco drży, gdy przeciągasz głoskę. Wpatruję się w Twoje plecy, nie rozumiejąc ani trochę Twojego zachowania. O co Ci chodziło? Czyżbyś mi sugerował, że nie jesteś mi wierny? Czy tylko mnie sprawdzasz, jak bardzo Ci ufam? Mętlik w mojej głowie powodował, że nie nadążałem za melodią. Uruha patrzył na mnie z drugiego końca sceny nieco prześmiewczo, jakbym był zacofany w rozwoju lub pominął coś ważnego. Posłałem mu pytające spojrzenie, ale tylko odchylił głowę do tyłu, śmiejąc się. Wszyscy się dziś ze mnie naśmiewają... Czego nie rozumiem? Co mi umyka? Odrywam na sekundę dłonie od instrumentu i wsłuchuję się w muzykę. Przykładam palce z powrotem, tym razem już wiedząc, w którym dokładnie momencie piosenki jesteśmy.


Kabe ichimen ni sakidashita owari daremo ga boukyaku wo negau tabi
soushitsu ni yakareta ore no uta wa honogurai kyomu no soko de oboreteru

Ty już zasnąłeś, nie przejmując się mną. Właściwie, to nigdy nie miałeś większych zmartwień niż Twój wygląd i ubiór. Jestem ciekaw, co porabiasz w noce, gdy nie ma Ciebie w domu. Patrzę na Twoje zamknięte oczy i zastanawiam się, ile razy kłamały. Mógłbym o to wszystko zapytać, ale skąd mam wiedzieć, że wtedy też nie skłamiesz? Komu mam ufać?
Kulę się w sobie. Chciałbym odejść.
Nie mogę odejść.
Chciałbym zranić Cię tak, jak Ty mnie.
Nie potrafię ranić osoby, którą kocham nad życie.
Jak mogę znaleźć ulgę?
Chciałbym zniknąć.
Czy wtedy poczułbyś chociaż żal? Mógłbym to zrobić, tylko po to, żeby sprawdzić, jak zareagujesz. Nie, w Twoim idealnym świecie skupionym na Tobie nie ma szczerych emocji... Jeśli już, cierpiałbyś tylko na pokaz...
Człowiek mądrzeje na starość. Wstaję z łóżka, nakrywając Ciebie jeszcze kołdrą. Nie marznij, kochany.

           Wyśpiewujesz ostatnie słowa z lekkim przymusem. Nagle zjawia się przy Tobie Uruha. Ni stąd, ni zowąd obejmujesz go jedną dłonią w pasie, a po chwili szybko całujesz w policzek. Patrzę na to osłupiały, podobnie jak lider i basista. Z całą pewnością nie było tego w planach, zresztą Kai specjalnie "zarządza" fanservice'ami tak, by zbyt wiele nie wymagać od Ciebie (ani mnie), skoro jesteś w związku. Podczas gdy gitarzysta prowadzący wraca na swoje miejsce z szerokim uśmiechem zakrzykując coś do fanek, Ty po raz ostatni unosisz mikrofon do ust, patrząc na mnie kątem oka, z perfidnym wyrazem twarzy.

Lalalala...

Wychodzę na balkon, odsuwając szklane drzwi. Chłodna noc uderza mnie miejskim powietrzem w twarz. Opieram się o barierkę, zerkając w dół. Nawet w nocy ulica jest ruchliwa, samochody przemykają przez półśpiące miasto. Zawrotna wysokość jest przerażająca. Przysuwam sobie krzesło do barierki i wspinam się na nią. Trzymam się tylko cienkiego słupka na rogu balkonu, chwiejąc się.

           Twoje zawodzenie jest ponure i równie ponury jest mój nastrój. Jak, przez kilka minut można tak zamieszać mi w głowie i sercu? Tylko Ty tak potrafisz, tylko Ty jesteś na tyle wyrachowany, by wprowadzać w dezorientację tak bliską Ci osobę. Ostatnie już nuty wygrywam w pośpiechu, a z playbacku słyszę dźwięk własnych skrzypiec. Powoli dźwięki gitar są ściszane, aż w końcu milkną, zostawiając tylko Twój głos, skrzypce, perkusję i bas. Opuszczam ręce, czekając na koniec piosenki.

Lalalala...

Oglądam się za siebie, patrząc przez szybę na Ciebie, śpiącego w naszym łóżku. Był to widok nieczęsty, tak często przecież nie ma Ciebie w domu. Teraz zapewne nie będziesz tu przychodził wcale.

           W końcu i Kai, i Reita przestają grać, pozostawiając Ciebie samego z zakończeniem. Jeszcze cichutko przygrywają skrzypce. W końcu światła przygasają, a Ty wydajesz z siebie ostatni dźwięk, opuszczając głowę.

Lalalala...

Zagryzam wargi i gdy już obracam się przodem do pustki, coś mnie zatrzymuje. Spuszczam nisko głowę i cofam się. Schodzę.

Już miała się skończyć nasza gra.
Krótko mieliśmy grać.
Jednak to Ty dyktujesz zasady tej gry.
To Ty jesteś moim władcą, a ja poddanym bez woli.
Nie mogę zrobić nic bez Twojej zgody.
Nawet jednego, głupiego kroku w pustkę.
Moim marzeniem jest kiedyś wreszcie Ciebie znienawidzić.

           Odkładasz mikrofon gdzieś na podłogę i kierujesz się do zejścia z sceny. Ściągam z siebie gitarę i podaję facetowi z personelu. Obracam się dokładnie w momencie, kiedy do mnie dochodzisz - jesteśmy już poza zasięgiem wzroku fanów.

- Przepraszam, tylko się droczyłem. Kocham cię - mówisz, przytulając się. Całe napięcie ze mnie znika. - I nigdy nie przestanę.

Lalalala...
Znów rozpoczyna się nasza gra...

Fly

Odrywam się od świata. Lecę.

Czuję wolność, po raz pierwszy w życiu tak w pełni.

To niewiarygodne, wiesz?

Czuję, że mogę wszystko.

Moje dłonie, kołyszące się lekko od pędu wiatru, jakby machały na pożegnanie.

Moje usta wydają się spierzchłe nie od wiatru, a od naszych pocałunków, których było tak wiele.

Moje oczy przesłonięte łzami od wiatru - ale równie dobrze mogą być take od śmiechu. Od szczęścia, którego było tak wiele.

Lecę. Pokonuję granice.

W moich uszach szumi wiatr, dając złudzenie Twojego głosu.

Obracam się plecami do ziemi, a podrywający mnie wiatr sprawia wrażenie Twoich ramion, które mnie tulą.
Zamykam oczy, zasypiam.

Czuję się bezpiecznie, jakbym leżał wtulony w Ciebie na naszym łóżku.

Nie ma czerwonej plamy na chodniku. Nikt nie słyszał cichego upadku i gruchotu kości. Nie ma policji, dziennikarzy, karetek.

Jestem ja, pogruchotany, bezwładny, wbity w ziemię z lekkim uśmiechem na wargach.

A mimo to, wstaję i chwytam Twoją dłoń, proszącą mnie do nieskończonego tańca.

Przecież powiedziałem. Teraz mogę wszystko.

Pamiętasz? Nic się nigdy nie kończy... W głębokim śnie.

- Co byś zrobił, gdybym dzisiaj umarł? 
- Umarłbym jutro.

pozwól mi spać przy twoim imieniu

zniknęła szara kropka z widnokręgu
zostawiła po sobie tylko
wymiętolone echo imienia
które chciałabym zapomnieć
którego nie mogę wzywać
ale kurczowo trzymam pod poduszką